Kiedy siedzę w ciemności czasami
Otwieram me pudełko z drogimi klejnotami
Uchylam powoli wieczko drewniane
W tej samej chwili mroki zostają rozwiane
Dłoń ma z pudełka zielony szmaragd wyciąga
A w klejnocie chłopak z dziewczyną na łące siedzą
że ich teraz obserwuję nic o tym nie wiedzą
Dłonie mają ciasno splecione
A oczy w marzeniach wspólnych ku niebu wzniesione
Dłoń ma sięga po rubin co z wierzchu leży
Twarz, ciepło czerwieni kamienia pieści
A w nim nadchodzą miłosne wieści
Młody mężczyzna twarz chowa za pękiem róż
W końcu zdecydował okazać swe uczucia tchórz
Kolejny kamyk wyciągam, niebieska to szafiru kulka
W środku w górskim korycie zimna płynie woda
Dziewczynie na brzegu chłopaka w niej szkoda
Śmieje się z niego, komentarze wygłasza
Jednak on z uśmiechem zimnym prysznicem ją zrasza
Z radością wyciągam diament doskonały
Ona stoi on klęczy z pierścionkiem w dłoni
Ona milczy on czeka, a pot mu spływa po skroni
Ona zgadza się bardzo szczęśliwa
I dłonią łzy szczęścia na twarzy zakrywa
Z humorem wspaniałym pudełko zamykam
Pora ruszyć po nowe kamienie, bo czas umyka.